czwartek, 17 października 2013

Rozdział 1.

Nie mogę uwierzyć, że już za trzy dni polecę do Nowego Jorku. I to na cały miesiąc! Moje, w sumie to nasze marzenie się spełnia. Tu. Teraz. Nie dość, że będę tam z moją najlepszą przyjaciółką to jeszcze to miasto.. Te wakacje będą cudowne! Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
(A-Amelia; E-Eliza)
A-Hej kochana. Słuchaj musimy zrobić jeszcze jakieś zakupy przed wyjazdem. Bynajmniej ja muszę, a ty mi w tym pomożesz. Hahaha.
E-Haha. Nie no, mi też się przydadzą. Jeszcze mam na liście parę rzeczy do kupienia.
A-No ja właśnie też. Sukienki, stroje kąpielowe i jakąś walizkę, bo w moją się nie zmieszczę. Haha.
E-Ej, ja muszę zobaczyć czy ja w moją się dopakuję. Hahah. To kiedy na zakupy?
A-Jak najszybciej! Przecież w piątek wieczorem już lecimy.
E-To może dzisiaj po szkole?
A-Mi pasuje.
E-Dobra, to zobaczenia w szkole. Pa!
A-Ok, pa!
Spojrzałam na zegarek. Równo ósma. Za pół godziny zaczynają się lekcje. Muszę się pospieszyć, bo inaczej nie zdążę. Ubrałam szybko moje białe converse przed kostkę i wyglądałam mniej więcej tak:
W szkole byłam już po 10 minutach. Poszłam do szafki po parę rzeczy, a później pod klasę. Czekało już tam parę uczniów, ale w śród nich nigdzie nie widziałam Ami. Minęło parę minut, a jej nadal nie było. Pomyślałam sobie, że pewnie znowu się spóźni i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Kiedy już bylismy w klasie na swoich miejscach do klasy wbiegła Ami i usiadła koło mnie. 
-Richardson, jak zwykle spóźniona. 
W tym roku szkolnym pani profesor strasznie uwzięła się na Ami, ale na szczęście zostało już tylko parę dni i wakacje!
*Dzień wyjazdu, perspektywa Ami.*
Za dwie godziny mamy samolot. Właśnie kończę pakować ostatnie rzeczy do torby podręcznej, bo za pół godziny musimy wyjechać z domu, żeby się nie spóźnić, bo lotnisko jest na obrzeżach miasta. Eliza jedzie ze swoimi rodzicami, a ja z moimi. Mamy spotkać się na lotnisku. 
Czas zleciał bardzo szybko. Zaraz będziemy lądować. Nie znoszę tego momentu, bo zawsze wtedy strasznie piszczy mi w uszach. Na miejscu ma czekać Patric, kolega mojego taty, który odwiezie nas do naszej willi. 
*Wieczorem, perspektywa Elizy* 
Willa jest niesamowita! Urządzona w nowoczesnym stylu, co nam jak najbardziej odpowiada. Są tu 4 sypialnie, każda z łazienką. Dodatkowo 2 łazienki, jedna na parterze, a druga na piętrze. Wielki salon, kuchnia. No i chyba najlepsze- pokój do gier i sala kinowa. Na dworze piękny ogród, a w jego centrum wielki basen. 
Poszłam do swojego pokoju się rozpakować i spać, bo po podróży jestem bardzo zmęczona. Ami zrobiła dokładnie to samo.
*Rano, perspektywa Ami*
Wstałam około 10 i zeszłam w piżamie na dół z zamiarem wypicia porannej kawy. Taki mały zwyczaj. Elizy jeszcze nie było, pewnie jeszcze spała. Postanowiłam, że zrobię dla nas śniadanie. Oby dwie wprost kochamy naleśniki, zwłaszcza te z masłem i syropem klonowym, więc wybór był prosty. Rozrobiłam ciasto i zaczęłam je smażyć. Po paru minutach do kuchni zawitała Eliza, która była już ubrana i gotowa do wyjścia.
-Hej. Co tak ładnie pachnie?
-Smażę naleśniki na śniadanie. 
Dziewczyna się wyszczerzyła jak głupi do sera. Byłam ciekawa co ona kombinuje. Zawsze jak wpadnie na jakiś 'genialny' pomysł robi właśnie taką minę. 
-Mam pomysł..
-Wiedziałam...
-Co? Nie ważne. Może po śniadaniu pójdziemy na podbój Nowego Jorku? Jakieś zakupy, a później kawa. Co ty na to?
-Z chęcią. Daj mi tylko chwilkę, idę się ogarnąć. 
*Perspektywa Elizy*
Pobiegłam szybko na górę do swojego pokoju. Ubrałam się tak:
Później zajęłam się makijażem i wyprostowałam włosy. Chwyc iłam torebkę z łóżka i zeszłam na dół gdzie czekała już na mnie Ami.
-Jestem, możemy iść.
Wyszłyśmy z domu i zamówioną wcześniej przez Ami taksówką pojechałyśmy do centrum. Po baardzo długich i owocnych zakupach poszłyśmy do Starbucksa na kawę i ciasto. Usiadłyśmy przy stoliku i rozmawiałyśmy.  W pewnym momencie Ami wzięła swój telefon i zaczęła coś sprawdzać. Nagle zaczęła się cieszyć i ze szczęścia prawie krzyczała.
-Ej, spokojnie. Co się stało?
-Koncert! Dzisiaj! O matko!
-Jaki koncert?
-One Direction!
-Co?! O matko! Są jeszcze wolne miejsca?!
-Tak. O matko, zamawiam najlepsze bilety. 
-Nie mogę w to uwierzyć. Nie dość, że jesteśmy w Nowym Jorku. Same, na cały miesiąc to teraz jeszcze ten koncert... Jestem taka szczęśliwa!
Jednak marzenia się spełniają... 
Wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy się przygotowywać. Koncert jest o 20, więc na pewno zdążymy. 



poniedziałek, 14 października 2013

Prolog.

-Eliza, Ami przyszła!- No tak. Jak zawsze musiałam o czymś zapomnieć. Tym razem było spotkanie z Ami. Zbiegłam szybko na dół do salonu, gdzie siedziała. Była w wyjątkowo dobrym humorze. Może w końcu pogodziła się z Tomem? Muszę się jej zapytać.
-Chodź.  Powiedziałam po czym złapałam ją za rękę i pociągnęłam na górę do mojego pokoju. Weszłyśmy, a ja zamknęłam drzwi, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
-Co ty dzisiaj w takim dobrym humorze? Stało się coś? Może pogodziłaś się z Tomem?
-No nie koniecznie. Nie rozmawiam z nim dalej, ale to prawda, mam dobry humor.
Ami zawsze musi potrzymać mnie w niepewności. Odkąd pamiętam taka była. Co prawda trochę mnie to denerwuje, ale akceptuję to tylko dlatego, że jest moją najlepszą przyjaciółką.
-Jak pewnie wiesz, za parę dni kończymy szkołę. Jakiś czas temu rozmawiałam z rodzicami o wakacjach, ale za granicą. Powiedzieli, że się zastanowią, ale pod warunkiem, że nie pojadę sama i od razu po wakacjach pójdę na studia.
-Zazdroszczę. Ja pewnie w tym roku jak zawsze pojadę z rodzicami to Grecji.
Nasi rodzice mieli bardzo dobrą pracę. Mój tata jest szefem wytwórni płytowej, a tata Ami jest tekściarzem. Nigdy nie narzekaliśmy na brak pieniędzy, więc mogliśmy pozwolić sobie na wiele rzeczy.
-Nie tym razem. Rozmawiałam z rodzicami i powiedzieli, że się zgadzają i że rozmawiali z twoimi rodzicami i uwaga, uwaga. Mamy wynajętą willę na miesiąc w Nowym Jorku mała! Lecimy w piątek po zakończeniu rozdawania dyplomów.
-Żartujesz, tak?
-Nie, nie żartuję. Lecimy do Nowego Jorku!
-O matko, nie wieżę.
-To uwierz.
Ami rzuciła się na mnie przez co upadłyśmy obie na podłogę i zaczęłyśmy się głośno śmiać. Porozmawiałyśmy jeszcze trochę po czym Ami stwierdziła, że już pójdzie, bo chce się spotkać z Tomem i porozmawiać.
________________________________________________
No i jest prolog. Mam nadzieję, że Wam się podoba choć jest tak krótki. Rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro, jak nie dziś. :)

Bohaterowie.

Eliza Montgomery.
Zwykła 16-latka mieszkająca w Brighton. Jest na wpół polką, na wpół angielką. Przyjaźni się od małego z Amelią Richardson. Oby dwie uwielbiają zespół One Direction, ich marzeniem jest kiedyś  ich spotkać. Uwielbia tańczyć i malować. Należy do koła muzycznego- gra na gitarze, perkusji i fortepianie oraz śpiewa. 
Amelia Richardson.
Najlepsza przyjaciółka Elizy.  Znają się na 'wylot'. W przyszłości chciałyby zamieszkać w Londynie. Uwielbia One Direction, ale na co dzień woli trochę mocniejsze brzmienie, czyli rocka oraz metal. Należy do koła muzycznego gdzie gra na gitarze i perkusji. Ma chłopaka o imieniu Tom.Wszyscy mówią na nią Ami.
Tom Sparks. 
18-letni chłopak Amelii. Należy do zespołu rockowego, gdzie gra na gitarze elektrycznej i śpiewa. Słucha rocka i metalu, nie cierpi One Direction i nie wie co widzą w nich dziewczyny. 
Harry Styles.
1/5 One Direction. Uwielbia koty. Uważany jest za kobieciarza. 
Zayn Malik.
1/5 One Direction. Jego dziewczyną jest Perrie z Little Mix. Nie cierpi, gdy ktoś dotyka jego włosów.
Niall Horan.
1/5 One Direction. Wieczny głodomór, który nie ma szczęścia w miłości. 
Liam Payne.
1/5 One Direction. Jego dziewczyną jest tancerka, Danielle Peazer. Panicznie boi się łyżek. 
Louis Tomlinson.
1/5 One Direction. Spotyka się z Eleanor Calder. Uwielbia marchewki, paski i szelki.